Dzień jak codzień

Ciągle gonimy. I ciągle nam mało... pracujemy, bo chcemy więcej. 

Tracimy relacje, bo nie mamy czasu, a ten który mamy poświęcamy na coś, co w rzeczywistości ulotne... Musimy więcej posiadać. Nie zastanawiając się nad tym po co to wszystko?

7.00… dzień jak co dzień… to będzie kolejne 14 godzin owych doświadczeń i lekcja życia… w ruchu,  z ludźmi i dla ludzi… oczywiście maile, wiadomości na whatsapp które swój początek mają o 5.44.

8.31… telefon… kontrahent… o płatność za fakturę, której termin minął wczoraj. Chodzi o kwotę 430 zł... bo jak twierdzi wystawca, coraz częściej zdarza się że ludzie nie płacą... a więc parcie na wszystkich i bieg do mety z wydzwanianiem trzeba zacząć... 

9.25. Stanisława obierająca ziemniaki przychodzi z prośbą, że chciałaby więcej godzin - bo te które ma (168) nie wystarcza na utrzymanie domu i pokrycie kosztów życia. A więc ciśnie o każdą minutę w grafiku, żeby mieć więcej, bo przecież trzeba utrzymać rodzinę. Kupić chleb, który obecnie kosztuje już 5 zł. Poziom frustracji jest tak duży, że w trakcie rozmowy płacze prosząc o pomoc. 

Twierdzi, że musi pracować na dwa etaty bo 3500 zł nie starcza na pokrycie wszystkich kosztów. Przecież dwa lata temu wzięła kredyt na dom na miliony monet, bo chwilę temu ktoś jej mówił że oprocentowanie będzie niskie, a banki rozdawały je na potęgę. Więc skoro dawali to wzięła jak tysiące ludzi w Polsce...

Po pierwszych newsach udaje mi się umyć zęby z telefonem przy uchu i kawą w drugiej ręce... W nieustającej rozmowie telefonicznej, zbieram wszystkie swoje rzeczy - komputer w salonie, torba w biurze, kanapka której muszę chwycić choćby jeden kęs w kuchni ... uff... udaje się - wychodzę z domu, aby być bliżej tego wszystkiego i móc reagować osobiście - nie zdalnie... na bieżąco...



10.00. Telefon z restauracji, że Jurek złapany został na złodziejstwie. Ukradł kawał schabu, w torbie miał kilka jajek i kilo cukru oraz dwie kostki masła. Zapytany dlaczego to zrobił, odpowiedział, że musi utrzymać rodzinę. Że nie starcza mu na życie… musi kraść bo to co zarabia przeznacza na opłaty i na operację chorego partnera, który właśnie umiera. Wynosi z pracy, bo to co wyniesie już nie kupi…a więc więcej zostanie na inne potrzeby i wydatki. 

12.00. Seniorka, która właśnie zjadła obiad w restauracji za 13,00 zł (bo w tym zwariowanym świecie są jeszcze tacy, co nie patrzą na pieniądze, ale na drugiego człowieka) z toalety wyniosła trzy rolki papieru toaletowego. Papier wypadł na podłogę, a więc obsługa zorientowała się w sytuacji. Waleria już nie pierwszy raz gryzła rękę, która ją karmi. 

Ona tak ma… dorastała w latach sześćdziesiątych, gdzie trzeba było kombinować żeby żyć. To taki nawyk… został jej do teraz, a raczej się nasilił wraz z upływem wieku. 

13.25. dostawa towaru… w sumie blisko pół tony produktów jakie w dniu jutrzejszym będą wykorzystywane do produkcji. Zdzisław, który codziennie dostarcza te produkty jest jak zawsze uśmiechnięty i zagaduje odbierającą dostawę Marię. Ta skrupulatnie sprawdza każdą pozycję z faktury, bo okazuje się że jeśli nie sprawdzisz to zapłacisz ze swoich, jak nie będzie się stan zgadzać. Więc mozolnie pozycja po pozycji, sztuka po sztuce sprawdza, czyta i liczy… W efekcie – brak paczki mąki, worka kaszy i trzech zgrzewek oleju. Kiedy mówi o tym Zdzisławowi – ten z agresją krzyczy i macha rękami. W efekcie – brakujący towar zdejmuje z paki dostawczego MANA którym jeździ. Ogarnia go ogromna frustracja, bo chciałby więcej, a w portfelach jego i żony coraz mniej środków na życie i wybryki. Przecież już pracują na dwa etaty – obydwoje… Przyszłość dzieci zagrożona... bo z czego finansować szkołę? Skoro w portfelu coraz mniej. Szuka więc metod kombinowania…  A ten nie kombinujący patrzy na drugiego z podejrzliwością i nieufnością, bo przecież każde grabie grabią do siebie. To buduje ogromny brak zaufania człowieka do człowieka. 

13.31 – Seniorka Wanda pojawia się w progach naszego stowarzyszenia prosząc o wykpienie leków, bo 1300 zł. emerytury jaką posiada nie starcza nawet na pokrycie kosztów mieszkania i życia, nie mówiąc już o leczeniu, lekach czy jakichkolwiek przyjemnościach jak nowa para majtek, bo stare się zniszczyły.

13.42. – Telefon z oddziału – trzeba zapłacić proformę, bo firma od której od wielu lat kupujemy produkty nie ma środków na zaopatrzenie swoich magazynów i sama musi płacić przedpłaty u swoich producentów. 

14.20. - Awantura w restauracji… - Waldek, który jest z nami od początku i korzysta z rabatowanych obiadów, pojawił się w restauracji.  - … Znowu kasza! Tych seniorów to tylko kaszą karmicie – nie dość że płacę 13.20 zł za obiad to jeszcze muszę ciągle kaszę jeść (ta drugi raz w tym tygodniu jest w menu). 

- Nie będę tutaj przychodził do Was... Pójdę do konkurencji wykrzykuje sfrustrowany Senior. 

W efekcie zjada drugi raz kaszę. Tym razem z karkówką w sosie i surówką z czerwonej kapusty, bo uspokojony przez koleżanki Seniorki w kolejce nabrał opanowania i równowagi, o którą jemu też coraz ciężej, bo sam ledwo koniec z końcem wiąże. 

15.30. – zgłoszenie managera, że w ogródku naszej restauracji w biały dzień, ktoś zdemolował meble ratanowe. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co… meble były i zostały zniszczone. Sprawa zgłoszona na policję, a z monitoringu wynika, że była to grupka młodych może 12-13 latków którzy weszli, meble skopali i wyszli… Policji znani doskonale. 

16.00. spotkanie z nowym dostawcą. Mamy nawiązać współpracę… na wejście nie ma mowy o niczym innym jak tylko o pieniądzach. Nie mówimy o tym, jakie korzyści społeczne wynikną z naszej współpracy, ale ciągle gadamy o tych pieniądzach… Ten pieniądz zdominował już wszystko - myślę sobie…

19,30. – wchodzę do domu. Mój azyl… tutaj zawsze jest spokój, cisza i tutaj mogę się wyłączyć z myślenia o tym społecznym pędzie z jakim do czynienia mam każdego dnia. A jednak… dzisiaj NIE! Za ścianą awantura… Mąż żonę leje, bo zdrada? Bo frustracja? Bo brak pieniędzy? Bo brak czasu jednego dla drugiej odwrotnie? Bo pogoń za czymś co nie nazywa się ideałem? Bo brak szacunku nawzajem dla siebie… Bo picie i zatapianie smutków w gorzale i narkotykach…

O 21.00. mam chwilę dla siebie… bez telefonu, bez ludzi, maila, komputera i tych wszystkich spraw – społeczno–ekonomiczno-kupiecko-konsumenckich. W ciszy… bo sąsiedzi zamilkli… 

Choć trudno o tych wszystkich sytuacjach nie myśleć… Analizuję te zachowania, próbuję odnaleźć klucz … 

Dzikie lata… dla siebie mamy coraz mniej czasu, bo gonimy za czymś co upragnione, wymarzone ale coraz mniej osiągalne. Bo jak kupić mowy samochód skoro w Chinach produkują mniej podzespołów i coraz mniej aut na rynku, a ceny tych które są znowu poszły w górę o 20%. Bo jak spłacić kredyt skoro zakładana rata miała być na poziomie 1700 zł a obecny koszt to 3000. A wiec szukamy kolejnych, nowych , dodatkowych zajęć zatracając przy tym jeszcze bardziej relacje żona – mąż, partner – partnerka, rodzice – dzieci. Ci drudzy muszą (chcą) więcej i więcej bo nie starcza... Gonią, bo wydaje im się że dobiegną. Biegną, goniąc i  zaczynają postępować irracjonalnie bo nie zdążają… Zapominają o tym co ważne bo koncentrują się na konsumpcji… A ich matka i ojciec trafiają do naszego Stowarzyszenia ze łzami w oczach, opuszczeni w potrzebie pomocy.

Smutny czas!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pytacie mnie o czym ta ksiażka... Przeczytajcie początek :)

Eurorodzice – Seniorzy, którzy znaleźli nową drogę w samotności

Zakończenie wakacji 2023