Irena Napierska - zaufaliśmy od początku...

 Już dzisiaj z całą pewnością mogę powiedzieć, że Irena Napierska to jedna z najbardziej wyjątkowych kobiet jaka kiedykolwiek pojawiła się w naszej organizacji. Ba, powiem więcej – ona ma ogromny wkład w rozwój naszej organizacji. 

        Początek naszej znajomości z Irenką sięga 2017 roku. Był to czas, kiedy otworzyliśmy pierwsze Centrum Aktywnego Seniora, po wypowiedzeniu umowy najmu na poprzednie Centrum w kamienicy od warszawskiej burżujki.

  Na częściowo wyremontowanym i oddanym do użytku lokalu w mławskim Handlowcu, prowadziliśmy już działalność Stowarzyszenia. Odbywały się zajęcia oraz działała szwalnia seniora, w której nasi seniorzy tworzyli Skrzata Helpika.
    Otwarcie drugiej części remontowanego obiektu zaplanowaliśmy na marzec. To tam planowaliśmy przestrzeń dla Garów Babci Krysi.
Będąc na półmetku prac - w styczniu zastanawialiśmy się, kto poprowadzi naszą pierwszą restaurację? Kto zajmie się nadzorowaniem kuchni oraz pracą operacyjną z zespołem w tej restauracji. Już wtedy wiedzieliśmy, że będzie to restauracja, która codziennie będzie miała setki gości, chociażby ze względu na cenę – bo ta ustalona była na 6 zł dla Seniora za zestaw dnia.

    Prywatnie mam taką zasadę, że w sytuacji kiedy nie do końca widzę rozwiązanie jakiejś sytuacji, nie do końca wiem jak sobie z czymś poradzić?  – odkładam to... Zostawiam to na później, wiedząc że rozwiązanie przyjdzie samo. Tak też było z decyzją o tym, kto poprowadzi naszą restaurację. Kompletnie nie miałem pojęcia, kto mógłby to zrobić, choć nie ukrywam że dość długo myślałem nad tym komu powierzyć tą funkcję. Nie widząc żadnej szansy na znalezienie rozwiązania dylematu, odłożyłem to na później.
Wiedziałem bowiem, że los sprawi że pojawi się ktoś komu będzie można tą rolę powierzyć. I tak się stało...

    Któregoś wtorkowego popołudnia w styczniu, zapukała do drzwi naszego biura Pani Irena Napierska...
 - Dzień dobry Panowie, chciałabym z Wami pracować. Wiem, że otwieracie nową restaurację, dlatego też chciałabym zostać szefem kuchni w tym miejscu. (...) mam ogromne doświadczenie, bo już blisko 40 lat pracuje w zawodzie. Prowadziłam wiele restauracji w Mławie. I chciałbym dołączyć do Waszego zespołu -  powiedziała na wstępie miła uśmiechnięta starsza Pani.
    Pamiętam, że zadawaliśmy wtedy bardzo wiele pytań... Rozmawialiśmy o doświadczeniu, o dotychczasowych Jej sukcesach, porażkach. Wiedzieliśmy, że powierzenie tej roli jest kluczowe w zakresie rozwoju pierwszej naszej restauracji.
Pamiętam też, że moje serce już pierwszego dnia zostało skradzione przez uśmiechniętą Panią.
W trakcie spotkania poprosiłem, aby Irena przygotowała dla nas coś, co jest jej ulubionym daniem i co mogłoby nam zasmakować. Chodziło o dania kuchni polskiej. I tak pierwszego dnia zakończyliśmy naszą wspólną rozmowę na temat ewentualnej współpracy. 

        Następnego dnia... i następnego ... i przez kilka kolejnych, niemal codziennie zasypywani byliśmy przez Irenę różnego rodzaju potrawami, które przynosiła nam osobiście, abyśmy próbowali i jak to określała:
- przecież robicie Panowie takie dobre rzeczy dla Seniorów, nie możecie być głodni. Przyszłam z Obiadem - dodawała. Nie ukrywam, że często w tej sytuacji czułem się jak za danych lat, kiedy moja Babci Wiesia, codziennie podtykała mi - małemu chłopcu - pod nos cokolwiek do jedzenia, abym tylko nie był głody...
Przy tych okazjach , Kiedy Pani Irenka pojawiała się z jedzeniem, wiele rozmawialiśmy, bo dla nas ten biznes był zupełnie nowy. Poznawaliśmy się każdego dnia i utwierdzaliśmy w przekonaniu, że musimy ze soba zacząć pracować. Że Irena, to właściwa osoba, której możemy, a nawet powinniśmy zaufać! Ona od pierwszego dnia, od pierwszych rozmów mówiła o naszej restauracji MY... Dało się wyczuć, że bardzo zależy Jej na tym, abyśmy razem ze sobą zaczęli pracować.

Przez kolejne dwa tygodnie układaliśmy menu dla naszej restauracji, a kilka chwil póżniej – nasza Irena przygotowała pierwszą kolację wydaną dla Seniorów ze Szwalni Seniora w naszym Centrum w nie do końca umeblowanej i urządzonej kuchni.
Po tym fakcie, nie mieliśmy już wątpliwości, że jest to właściwa osoba na właściwym miejscu.

        W marcu otworzyliśmy wspólnie pierwsze Gary Babci Krysi. Okazało się, że mentalnie, logistycznie i operacyjnie Irena jest doskonałym szefem. Współpracownicy ją pokochali od pierwszego dnia wspólnej pracy, a my zacieśnialiśmy naszą relację zbliżając się do siebie z dnia na dzień, poznając się każdego dnia i coraz bardziej sobie ufając. 
Irena poza tym, że została szefem kuchni w naszej pierwszej restauracji, stała się dla mnie prywatnie bardzo bliskim człowiekiem. Z dnia na dzień, coraz bardziej dostrzegałem że Ona mnie nie traktuje jak swojego szefa. Dla niej ja byłem kimś więcej, o czym bardzo często mówiła. Zbliżyła się także dość mocno do mojej rodziny, wspierała i pomagała nam wtedy, kiedy mierzyliśmy się z nowotworem mojej mamy. Czułem że mam w niej ogromne wsparcie i pomoc. 
        Wszyscy wiedzieliśmy, że ten trudny dla mojej rodziny czas, będzie takim momentem kiedy ja będę mniej zaangażowany w pracę Stowarzyszenia, Centrum Aktywnego Seniora i Restauracji. Irena wówczas mówiła do mnie - szefie... zajmujcie się mamą, a ja tutaj wszystko ogarnę... I ogarniała doskonale.  Urzekała mnie niemal codziennie barszczem czerwonym, plackiem po węgiersku i zapiekankami makaronowymi, a lepione przez nią pierogi były obłędnie pyszne...

        Te wszystkie trudne, ale także pozytywne sytuacje powodowały, że nasza relacja się zacieśniała coraz bardziej. A dzięki Jej ogromnemu zaangażowaniu, restauracja cieszyła się coraz większą popularnością i dobrą opinią. 

        Dzisiaj z perspektywy wspólnej pracy i minionych blisko siedmiu lat oraz tego co wspólnie przeszliśmy, mogę stanowczo powiedzieć, że jest to jedna z najbardziej wyjątkowych osób w moim życiu i kobieta, która nauczyła mnie chyba najwięcej i uczy dalej, bo w dalszym ciągu pracuje w naszej restauracji i zarządza zespołem kuchni.
Irena to człowiek, który oprócz tego, że otwierała z nami restaurację w Mławie, pomagała również w kolejnych projektach, które na przestrzeni tych kilku lat już zrealizowaliśmy.
Irena to mój szef kuchni i śmieję się, że tą funkcję będzie miała już do śmierci :)
Kiedy pytam, już trochę rutynowo:
- Pani Irenko, jaką dzisiaj mamy sytuację? 
Z
awsze odpowiada z promiennym i nie gasnącym uśmiechem na twarzy:
- dobrze szefie, niczym się nie martw. Wszystko jest pod kontrolą.

    Irena to człowiek, który za wszelką cenę chroni mnie przed zbędnym stresem i złymi emocjami. Jest to kobieta, która zawsze bierze na siebie bardzo dużo. A nasza dotychczasowa relacja, te minione sześć lat to wyjątkowy czas, w którym możemy powiedzieć że nie łączy nas tylko relacja szef - pracownik, ale dzięki wspólnej historii mogę śmiało stwierdzić, że jest Ona dla mnie jak moja druga mama.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pytacie mnie o czym ta ksiażka... Przeczytajcie początek :)

Eurorodzice – Seniorzy, którzy znaleźli nową drogę w samotności

Zakończenie wakacji 2023