Babcia Wiesia - ku pamięci

Mama mojej Mamy… Kiedy wspominam ją dzisiaj z perspektywy czasu, śmiało mogę powiedzieć, że była „kobietą” mojego życia. Dlaczego? Bo w wielu sytuacjach, które miały miejsce w moim wczesnym dzieciństwie, a później - młodości, była drugą, jak nie… pierwszą mamą. Począwszy od codziennej opieki, robienia śniadań, obiadów i kolacji, pierwszego (wspólnego) papierosa, aż po nowinę o narodzinach mojego syna Juliana, którą podzieliłem się z nią jako najbliższą mi osobą. Jako pierworodny wnuk babci Wincentyny, nazywanej przez wszystkich - Wiesią, cieszyłem się określonymi przywilejami. Mogłem na przykład dokonywać wyboru dania przygotowywanego na obiad i prosić niemal o wszystko. Ale żeby nie było zbyt różowo, miałem też swoje obowiązki, poczynając od robienia zakupów, prac w ogródku działkowym na Radziwiu koło Płocka po drugiej stronie Wisły, sprzątania mieszkania oraz grobów na święta, a kończąc na byciu kierowcą, starszej już - bądź co bądź - Pani...