Rozmowy o śmierci...
Relacja, jaką zbudowałem z podopiecznymi organizacji oparta jest na jednej zasadzie. Z mojej strony na pełnej prawdzie wobec nich i wobec samego siebie. Nie można bowiem budować domu na fundamencie z piachu.
Nie boimy się zatem trudnych tematów. nie udajemy, że nie ma tego wątku, bo to zagadnienie dotknie każdego z nas. W piątek rozmawialiśmy o śmierci.
Nasza Hania - blisko 90-cio letnia seniorka nie pozostawia złudzeń... Od jakiegoś czasu dość często wspólną rozmowę i każde wspólne spotkanie puentuje wątkiem odchodzenia. Ja znany z bezpośadreniości i ciętej riposty postanowiłem nie pozostać dłużny w tych dyskusjach.
- Haniu, tak o tej śmierci mówisz i mówisz... nie omieszkaj proszę zadzwonić jak będziesz już umierać - odpowiedziałem seniorce na kolejną próbę zwrócenia na siebie uwagi!
- Co Pan, Panie Rafale wygadujesz! Jak mam zadzwonić? zapytała zdenerwowana
Kontynuując rozmowę z Hanią, atmosfera w sali staje się luźniejsza, choć temat nadal pozostaje trudny. Hania, po chwili milczenia, przyjmuje moją odpowiedź z uśmiechem i dodaje:
- No, panie Rafale, skoro tak poważnie podchodzicie do tego mojego pogrzebu, to może rzeczywiście powinnam dać znać wcześniej, żebyście zdążyli się przygotować!. Jej komentarz wywołuje śmiech wśród wszystkich obecnych.
Pani Zosia, siedząca obok, dołącza do rozmowy:
- A ja to myślę, że nie będzie tak łatwo mnie pożegnać, bo jeszcze nie zamierzam się poddać! Może nasz kolega Kazik chciałby coś powiedzieć? – rzuca żartem w stronę pana Kazimierza, który słynie z dystansu i powagi. Kazimierz unosi brwi, udając oburzenie, i odpowiada:
- O nie, nie! Jak to mawiają, śmierć przychodzi cicho, a ja wolę, żeby przyszła, kiedy będę gotowy, a na razie jeszcze nie jestem! Ta wymiana zdań otwiera nas na kolejne refleksje. Rozmawiamy o tym, jak śmierć jest postrzegana w różnych kulturach, a także o tym, jak różnie możemy przygotować się do ostatniego pożegnania.
Pani Hania, zachęcona rozmową, zaczyna opowiadać o swoich młodzieńczych latach, kiedy uczestniczyła w przygotowaniach do pogrzebu swojej babci. - Było dużo śmiechu, mimo smutku, mówi. - Pamiętam, jak moja ciotka Maria śpiewała piosenki, a dziadek podśpiewywał pod nosem. Wtedy zrozumiałam, że pożegnanie to nie tylko smutek, ale też wspomnienie wszystkich dobrych chwil.
Pan Stanisław z kolei przypomina sobie, jak jego ojciec mówił o śmierci: - Mój tata zawsze powtarzał, że śmierć to jedyny pewny element życia, ale nigdy nie powinna być powodem, żeby przestać żyć. Powiedział mi kiedyś: - Synu, życie jest jak taniec – trzeba je przeżyć w pełni, aż do ostatniego dźwięku muzyki.
Te wspomnienia prowadzą do rozmowy o wartościach i celach życiowych. Zastanawiamy się, co zostawimy po sobie, co nas definiuje i co sprawia, że jesteśmy sobą. Każdy z nas opowiada swoje historie – o miłości, stracie, marzeniach. Pani Zosia, z łezką w oku, mówi: - Dla mnie najważniejsza była zawsze rodzina. Nawet teraz, kiedy mieszkam sama, czuję ich obecność w sercu. Myślę, że to mnie podtrzymuje na duchu, gdy nadchodzą ciemne dni.
Ja również dzielę się swoimi refleksjami. Mówię o tym, jak praca z seniorami nauczyła mnie pokory i wdzięczności za każdy dzień. - Nigdy wcześniej nie myślałem o śmierci tak często, jak teraz. Ale też nigdy nie czułem takiej radości z życia. Bo każdy dzień jest okazją, żeby coś zrobić, coś zmienić, komuś pomóc.
Nasza rozmowa kończy się na innym tonie, bardziej refleksyjnym, ale pełnym nadziei. Ustaliliśmy, że nie boimy się rozmawiać o trudnych tematach, bo to one nas zbliżają, pomagają zrozumieć siebie nawzajem i docenić każdy moment. Rozstajemy się z uśmiechem i poczuciem, że te rozmowy, choć trudne, są ważne i potrzebne.
Kiedy wychodzimy, Hania podchodzi do mnie i ściska moją dłoń.
- Dziękuję, że pan o tym mówi — mówi. — To naprawdę ważne. I choć temat śmierci jest trudny, to w tym momencie, pod tym jesiennym słońcem, czuję, że udało nam się coś osiągnąć – prawdziwą bliskość i zrozumienie.
Komentarze
Prześlij komentarz